poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 9: Znowu poczuł do kogoś coś więcej i znowu los postawił mu na drodze przeszkody.

Jakiś czas później.
 Chris spędził tego dnia mnóstwo czasu na grobie Caroline. Minął dokładnie rok od jej śmierci. Gdy wyszedł za bramę cmentarza, zadzwonił do doktora Stevensona, by zapytać jak postępują przygotowania do mojej operacji. Od dnia wypadku, nie przyszedł do mnie. Obwiniał się. Znowu poczuł do kogoś coś więcej i znowu los postawił mu na drodze przeszkody. Miał jedynie nadzieję, że odzyskam wzrok. Tom odwiedził go w tym czasie tylko raz. Po to by powiedzieć, że mój stan zdrowia zezwala na operację i… że jesteśmy razem. Co było kompletną bzdurą. Chris poczuł jak kolejny raz ktoś wbija mu szpilkę w serce. Tak naprawdę sam nie wiedział, co do mnie czuje, ale było to silne i dobre uczucie.

Tymczasem spacerowałam z Thomasem, po moim ulubionym parku przy szpitalu. Kupiliśmy tamtejsze hot dogi i od nowa poznawałam to miejsce. Tym razem pod względem dźwięków, zapachów i dotyku. Chłopak dosłownie na chwilę musiał odejść na parę metrów by porozmawiać przez telefon, więc posadził mnie bezpiecznie na ławce. Jedząc, słyszałam wokół siebie ogrom różnych odgłosów i kroków. Ptaki ćwierkały tak głośno, że wydawało się jakby były tuż obok. Nagle poczułam jak ktoś się do mnie przysiada. Bez słowa.
- Thom, to Ty? Nie strasz mnie tak - niepewnie się uśmiechnęłam.
- Nie bój się - chwilę zajęło mi odczytanie tego aksamitnego głosu.
- Chris? Lepiej stąd idź..- odsunęłam się.
- Dlaczego?- Nie chciał mnie speszyć.
- Bo Tom ze mną jest a nie chcę żebyście się pokłócili. Poza tym skoro do tej pory Cię nie było, to i teraz Cię nie potrzebuje - wstałam, ale nie do końca wiedziałam, w którą stronę mam iść.
- No tak, będzie zazdrosny. Każdy chłopak by był - skomentował.
- Co masz na myśli?- Zdziwiłam się.
- Jesteście razem, mówił mi. I mówił też, że nie chcesz mnie widzieć. I że lepiej będzie, jeśli dam Ci spokój - czułam na sobie jego wzrok.
- To wszystko nieprawda. Przecież to Ty mnie zostawiłeś samą i nawet nie pytałeś jak się czuję - oczy zaszły mi łzami, na samą myśl jak przykro mi było z tego powodu.
- Nie jesteście razem?
- No pewnie, że nie!- Krzyknęłam ze złością.- I chciałam żebyś mnie odwiedzał.
W tym momencie pojawił się Tom. Złapał mnie za rękę, ale wyszarpnęłam ją.
- Lizzy, co jest? Co on Ci nagadał?- Słychać było, że się zestresował.
- Prawdę, w przeciwieństwie do Ciebie. Jak mogłeś mnie tak okłamać?
- Chciałem Cię tylko chronić.
- Przed czym? Przecież ten wypadek to nie jego wina. Zamiast mnie chronić, zraniłeś. Zadowolony jesteś?- Byłam niesamowicie wściekła.
- Spokojnie - poczułam dłoń Chrisa na ramieniu.- Chciał dobrze. Przecież jest Twoim przyjacielem.
- Nie potrzebuję Twojego wstawiennictwa, doktorku - warknął Tom.
- Mam tego dosyć. Dzwonię po tatę, niech mnie stąd zabierze - sięgnęłam po komórkę.
- Nie dzwoń. Odwiozę Cię, jestem po dyżurze - zaproponował Chris.
- Dobrze. A Ty zastanów się, co zrobiłeś - powiedziałam już spokojniej.- Nie chcę stracić najlepszego przyjaciela, ale stałeś się egoistą. Odezwę się - spuściłam głowę, pozwoliłam Chrisowi by mnie objął i odprowadził do auta.
- Przepraszam Cię - usłyszałam, kiedy już w nim siedzieliśmy.
- Ty mnie? To ja przepraszam za niego.
- Powinienem był przyjść do Ciebie, nie słuchając jego głupot. Czułem i nadal czuję się winny. Nie chciałem zrobić Ci krzywdy. Wiedziałem jak się czujesz, bo rozmawiałem regularnie z Twoim lekarzem, ale nie mogłem przyjść. Myślałem, że mnie wyrzucisz.
- Nie obwiniam Cię, za to, co się stało. Bolało mnie tylko to, że nie przyszedłeś ani razu. Dlaczego czułeś się aż tak źle z powodu tego wypadku?
- Kiedyś Ci opowiem, jeszcze nie teraz, zgoda? To zbyt bolesne - dotknął mojej dłoni.
- Dobrze. Między nami już wszystko jest w porządku - ścisnęłam lekko jego palce.
- Cieszę się. Zabiorę Cię do domu - uruchomił auto.
- Za tydzień w końcu mnie zoperują. Nie mogę się doczekać, mam dosyć tych egipskich ciemności.
- Na pewno wszystko się uda. Wierzę w umiejętności naszych okulistów - gdy tylko mógł trzymał mnie za rękę.


Tydzień minął w mgnieniu oka. Strasznie się bałam. Moja rodzina była ze mną do samego końca, aż wywieźli mnie na salę operacyjną. Chris zrobił mi niespodziankę, zjawił się w fartuchu ochronnym i powiedział, że będzie się wszystkiemu przyglądał. Ucałował mnie czule w czoło. Kamień spadł mi z serca, ale nadal byłam przerażona. Rezultaty operacji mogły być różne. Zawsze coś mogłoby pójść nie tak. Tom zadzwonił tylko na chwilę rano, żeby powiedzieć, że modli się o moje zdrowie. W jego przypadku, było to dziwne. Nigdy się nie modlił. Anestezjolog przeprowadził ze mną krótką rozmowę, poinformował o tym, co się będzie działo i podał substancję usypiającą. Szybko zasnęłam, a operacja się rozpoczęła. Lekarze w pocie czoła pracowali kilka długich godzin. Dopiero w środku nocy, Stevenson powiedział mojej rodzinie, że zabieg poszedł po jego myśli, że nie ma komplikacji, a to czy odzyskałam wzrok okaże się po zdjęciu opatrunków, czyli za jakieś dwa tygodnie. Chris został na korytarzu z nimi, pojawiła się również Heather z Liamem. Wszyscy żyli nadzieją, że Bóg wysłucha ich próśb i odzyskam wzrok. Stringini już mu dziękował, za to, że w ogóle żyję.
Pielęgniarki przewiozły mnie do osobnej sali. Obudziłam się dopiero rano. Słyszałam szept mojej mamy, która mówiła, że wyzdrowieje i że mnie kocha. Słabym głosem odpowiedziałam jej, że też ją kocham. Bandaże okropnie mi przeszkadzały, najchętniej zdjęłabym je już teraz. Musiałam jednak cierpliwie czekać.
Dni dłużyły się w nieskończoność, chociaż Chris bardzo dbał o to żebym nawet przez chwilę nie była sama. Zabierał mnie na spacery, puszczał swoje ulubione piosenki, czytał książkę. Zajmował się mną wyjątkowo troskliwie, a ja z każdym dniem zakochiwałam się w nim coraz bardziej. Był uroczy, inteligentny, uprzejmy, bezinteresowny i miał genialne poczucie humoru. Jednak nadal nie wyjaśnił mi historii z tajemniczą Caroline w roli głównej, co trochę mnie martwiło. Chciałam wiedzieć, na czym stoję, a bałam się, że to, co ukrywa nie wpłynie pozytywnie na naszą relację. Relacja. Jak to dziwnie brzmi. W sumie inaczej nie dało się tego określić, bo nie byliśmy parą. Spotykaliśmy się jak przyjaciele. Bez trzymania się za ręce, bez pocałunków. Zaczynałam myśleć, że po prostu nie jesteśmy sobie pisani i nic z tego nie będzie. A, że przyjaciel z niego wspaniały to nie mam zamiaru z niego rezygnować.
Nareszcie nadszedł TEN dzień. Rodzice pojechali ze mną do szpitala na zdjęcie opatrunków. Nie chciałam im tego mówić, ale panicznie się bałam. Lekarz nie dawał stuprocentowej gwarancji na to, że kiedykolwiek będę widziała. Czułam, że mama jest bardzo zdenerwowana. Tata zapewne jak zwykle miał kamienny wyraz twarzy. Doktor posadził mnie na krześle w swoim gabinecie, tuż przed przystąpieniem do czynności usłyszałam zdyszanego mężczyznę wpadającego do pomieszczenia.
- Przepraszam za spóźnienie, pacjenci. Już jestem - był to Chris, usiadł przy mnie i od razu złapał za rękę.- Będę przy Tobie, bo chcę żebyś mnie pierwszego zobaczyła - słyszałam w jego głosie radość.
- Oby - uśmiechnęłam się niepewnie.
Lekarz zaczął odwiązywać bandaż, cały czas miałam ciemność przed oczami. W miarę odsłaniania moich oczu, dostawałam delikatnych przebłysków światła. Mrużyłam powieki, bo snopy silnego szpitalnego światła raziły mnie mocno.
- Lizzy, widzisz coś? Cokolwiek? Spokojnie, daj sobie chwilę - mówił lekarz.
Usilnie starałam się coś dojrzeć. Rozróżniałam tylko kształty. Jednak… Po chwili te kształty przybierały coraz ostrzejsze formy, aż w końcu patrzyłam prosto w oczy Chrisa i widziałam go. Widziałam! Nareszcie zniknęły egipskie ciemności. I spojrzałam w te przepiękne, błękitne oczy, za którymi tak tęskniłam.
- Lizzy, powiedz coś.. - błagał blondyn.
- Cóż mogę powiedzieć? Wyglądasz jakbyś nie spał kilka nocy - roześmiałam się i przytuliłam do niego mocno, co szybko odwzajemnił.
W pierwszej chwili nie dotarło do niego, co powiedziałam, potem ustąpił mojej rodzinie miejsca. Później pojechałam z nimi do domu. Chrisa wzywały obowiązki. Byłam tak zaabsorbowana tym wszystkim, że szybko poszłam spać.
Kiedy się obudziłam okazało się, że spałam prawie 15 godzin. Było mi to potrzebne. Mój organizm był tak niesamowicie wykończony, że nie było w tym nic dziwnego. Mama przyniosła mi coś do jedzenia, razem z rodzeństwem zagraliśmy w Scrable, nawet Heat i Liam mnie odwiedzili. Zabrakło mi tylko Toma. Owszem byłam na niego zła, ale był moim przyjacielem. Potrzebowałam go. Sięgnęłam, więc po telefon i wykręciłam jego numer.
- Tak słucham - odezwał się po kilku sygnałach.
- Cześć Tom.
- Lizzy? Cześć - wyraźnie się speszył.
- Przyjdź do mnie, chcę pogadać.
- Nie wiem czy to dobry pomysł, musisz odpoczywać - próbował się wykręcić.
- Słuchaj, chcę wyjaśnić to, co się stało. Musimy się spotkać i porozmawiać.
- Dobrze, mogę być za godzinę?
- Jasne, to czekam - uśmiechnęłam się do siebie.
Czekając na niego poprawiłam fryzurę, przebrałam się z pidżamy w coś, w czym mogę mu się pokazać i umyłam zęby. Przyszedł punktualnie, drzwi otworzyła mu moja mama i serdecznie się z nim przywitała. Wszedł na piętro i zajrzał do mojego pokoju.
- Hej. Jestem - zaczął.
- Hej. Chodź, usiądź - poklepałam miejsce na łóżku tuż obok siebie.
- Jak się czujesz? Heather mówiła, że odzyskałaś wzrok. To wspaniale, bardzo się cieszę - miał takie radosne spojrzenie.
- Czuję się zdecydowanie lepiej. Dziękuję. Jeśli chodzi o tamto, w parku.. Źle zrobiłeś okłamując mnie i Chrisa, ale w pewnym sensie Cię rozumiem, więc już się nie gniewam. Znamy się od dziecka. Wiem, jaki jesteś naprawdę. Wydaje Ci się, że coś do mnie czujesz, a w rzeczywistości chcesz jeszcze poszaleć. Kocham Cię, ale jak przyjaciela, brata. Jeśli chcesz żebyśmy się dalej przyjaźnili, musisz to uszanować.
- Rozumiem, że chcesz być z tym doktorkiem?
- Nie. A nawet, jeśli to mam prawo do wyboru i szczęścia.  Jesteś wspaniałym mężczyzną, ale potrzebujesz dziewczyny zdecydowanie innej niż ja. Wierz mi, wiem, co mówię - zaśmiałam się.
- To Ty jesteś wspaniała - przytulił mnie mocno. 
Potem leżeliśmy obok siebie na moim łóżku i patrząc w sufit śmialiśmy się i rozmawialiśmy. On opowiadał o swoich podbojach, o śmiesznych sytuacjach z tym związanych. W pewnym momencie złapał mnie za rękę i odwrócił głowę w moją stronę tak, że nasze nosy się stykały i patrzyliśmy sobie w oczy. Czułam, że dąży do pocałunku. Znowu miałabym to przerywać i tłumaczyć, że nie możemy. Przyjaciele się nie całują. Kiedy to do niego dotrze? Na całe szczęście nic nie musiałam robić. Zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Chris.
- Doktorek, tak? Odbierz - Thom przewrócił teatralnie oczami i usiadł.
- Przepraszam Cię - uśmiechnęłam się pocieszająco i odebrałam.
- Cześć Lizzy. Jak zdrowie?- Usłyszałam jego aksamitny głos.
- Wszystko w porządku, dzięki.
- Chciałbym żebyś do mnie wpadła. Jak będziesz miała ochotę oczywiście. Kolacja, dobry film. Co Ty na to?
- Dzisiaj?- Nie wiedziałam, co powiedzieć ze względu na Toma.
- Najlepiej dzisiaj. Masz już jakieś plany?
- Właściwie to nie - rzekłam po kilku sekundach namysłu.
- Przyjechać po Ciebie za dwie godziny?
- Jasne. To do zobaczenia - ucieszyłam się, ale starałam się też nie okazywać tego przy przyjacielu.
- Pójdę już. Jutro praca i takie tam. Trzymaj się Liz - musnął ustami mój policzek i wyszedł tak szybko, że nic nie zdążyłam powiedzieć.
________________________________________________________________

Witam :)
Na tym blogu również pojawił się ostatni odcinek w tym roku.
Jak co poniedziałek wykonałam swoje zadanie i przedstawiam Wam kolejny rozdział.
Oby ten 2014 rok był dla Was lepszy pod każdym względem :)
Całuję :*

2 komentarze:

  1. Cieszę się, że Ellie odzyskała wzrok i wszystko skończyło się pomyślnie. To miłe i jednocześnie urocze ze strony Chrisa, że podczas oczekiwania na zdjęcie opatrunków zajmował się dziewczyną, troszczył się i po prostu pokazywał, jak bardzo mu zależy. Jestem fanką tej pary, mam nadzieję że wkrótce będzie z tego coś więcej. Och, i jak się cieszę, że kłamstwo Thoma wyszło na jaw! Nie wiem czemu, ale w tym rozdziale strasznie mnie zdenerwował. No szczególnie pod koniec. Elizabeth wytłumaczyła mu, że mogą być jedynie przyjaciółmi, a ten chce ją całować.. Dobrze, że Chris zadzwonił. Szykuje się romantyczna kolacja, więc liczę na to, że w końcu powie Ellie prawdę o Caroline. Czekam na rozdział następny, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wpadłam na tego bloga zupełnie przypadkiem, przeczytałam wszystko i jestem pod ogromnym wrażeniem. Maite jako główna bohaterka? Tak mało opowiadań z nią widziałam! Cieszę się, że ją dałaś jako główną bohaterkę ponieważ idealnie się do niej nadaje. Opowiadanie jest bardzo ciekawe. Bardzo się cieszę, że Lizz odzyskała wzrok. Czekam z niecierpliwością na nowe rozdziały. Poinformujesz mnie? Będę wdzięczna ;)
    Przy okazji zapraszam do siebie i liczę na szczery komentarz ponieważ zależy mi na opinii innych osób. Pozdrawiam i życzę weny ;)

    [ january-fanfiction.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń